Grosz krakowski Zygmunta III i jego trzy, niekoniecznie oryginalne odsłony

Nurtował mnie od dnia, w którym zobaczyłem go na aukcji. Piękny grosz krakowski 1614, ale jakby pokryty wyraźną patyną. Kupiłem! I gdy już go miałem w dłoniach, wątpliwości zamiast prysnąć, tylko urosły. Bo jak grosz z tego roku może ważyć niemal półtorej raza więcej niż nakazuje norma!

„Ciężki” grosz 1614

A o normę dbano, gdyż od tego zależał zysk lub strata mennicy. Średnia waga grosza z tego okresu wynosiła około 1,4-1,6 grama. Z kolei egzemplarz ze zdjęcia na wadze pokazał aż 2,3 grama. Niemal 50% „nadwagi”. I nie była to jedyna „niepokojąca różnica” 😉

W pierwszej chwili, na zdjęciach aukcyjnych, to właśnie różnice w detalach mnie zaintrygowały. Wyraźnie węższa korona królewska, orzeł z inną głową, a i pióro o jedno za dużo. A rocznik 1614 nie należy do różnorodnych, gdyż jego warianty różnią się głównie interpunkcją. Nowa odmiana, a może…

Falsyfikat z epoki?

To była jedna z pierwszych myśli, jakie miałem od razu po oględzinach. Po pierwsze: za duża waga. Po drugie: różnice w stylu. No i ten kolor monety. Wyglądał jakby był jedynie cienko srebrzony, a nie wybity w dobrym kruszcu. Ale to mogła być kwestia patyny/nalotu.

Co przemawiało za tym, że falsyfikatem on może nie być? Przede wszystkim bardzo dobre wykonanie. Brak błędów w legendzie, poprawnie wykonany orzeł i korona. No i stan zachowania… przecież falsyfikaty z epoki groszy zazwyczaj są po prostu brzydkie…

Ostateczna weryfikacja przyszła z jesienną, XIII edycją Toruńskich Warsztatach Numizmatyki Antycznej. To właśnie na nich, podczas pierwszego dnia wykładów w Muzeum Czapskich, mieliśmy okazję odwiedzić i obejrzeć LANBOZ (Laboratorium Analiz i Nieniszczących Badań Obiektów Zabytkowych). A także pod czujnym okiem dr. Julio M. del Hoyo-Melendeza zbadać pojedyncze monety ze swojego zbioru. Nie omieszkałem skorzystać i wrzucić na maszynę właśnie jego.

Efekty badań składu pierwiastkowego

Jeżeli jeszcze były jakieś wątpliwości, to badanie spektometrem momentalnie je rozwiały. Śladowe ilości srebra, dominująca zawartość miedzi. Wniosek mógł być tylko jeden – falsyfikat z epoki! Ale jaki ładny 😉

Zbadanie obydwóch monet pozwoliło również na inne wnioski:

  • monetę bielono, nie zaś srebrzono – pomimo powierzchownych badań składu i ustawienia pomiaru na część jaśniejszą, wyniki wyraźnie wykazały minimalną zawartość srebra, a dużą cynku i ołowiu
  • stop używany do stworzenia fałszerstw był wyraźnie zanieczyszczony, o czym świadczy duża (~10%) zawartość innych metalów
  • badanie spektometrem nigdy w pełni nie odda zawartości (ze względu na powierzchowność tej metody), co dobrze widać na zbyt wysokiej zawartości srebra egzemplarza oryginalnego.

Grosz krakowski 1614 Zygmunta III Wazy

Tu z kolei jedyny „prawy” wśród swych nielegalnych towarzyszy. Grosz 1614, czyli moneta wybita mniej więcej w połowie działalności mennicy krakowskiej za czasów Zygmunta III Wazy. Wybita w myśl nie najlepszej, ale i nie najgorszej, jak na czasy tego króla ordynacji z 1604 roku, zezwalającej na wybicie 127 szt z grzywny (dla porównania ordynacja z 1580 roku to ~106szt, a ta z 1623 roku aż 193 szt z słabszego srebra). Wykonany we wzorze zapoczątkowanym w 1607 roku. Roku, w którym popiersie króla zastępuje jego korona nad tytulaturą w wierszach. Choć dokładnie ten typ korony jest kontynuacją stylu przyjętego dopiero w 1613 r..

W gruncie rzeczy, uogólniając, grosze krakowskie z późniejszych lat to monety popularne w przyzwoitych, nie menniczych stanach. Numizmaty, które w stanach 3-2 (nie licząc rzadkich odmian) nie osiągają wysokich cen na licytacjach. A mimo to i tak stanowiły kąsek dla współczesnych fałszerzy…

Współczesne fałszerstwo grosza krakowskiego 1613

W maju tego roku Allegro zalała seria licytacji groszy krakowskich 1613 sprzedawanych w lotach po 20 sztuk. Razem co najmniej 20 zestawów, a wszystkie z tymi samymi, przepalonymi zdjęciami. Opisane jako „drogie kopie”, co potwierdzały również załączone fotografie. Oglądając je wyraźnie było widać, że zostały one wybite jedną parą stempli…
Stempli, które kilka miesięcy później również trafiły na licytację w tym samym serwisie.

Same fałszerstwo mimo posłużenia się kosztowną metodą, trzeba uznać za proste do rozpoznania. Wszystkie monety są identyczne, więc wystarczy zapamiętać ich charakterystyczne cechy. A tu szczególnie strona z Orłem mocno kuleje.

Oryginał, falsyfikat z epoki, fałszerstwo…

Dwa pierwsze mają wartość, nie tylko materialną. Trzecie najlepiej byłoby przetopić w … . Pierwszy cieszy mnie ze względu na piękny stan zachowania, drugi dawał radość podczas opracowywania go. Trzeciego nawet nie mam, bo nie będę wspierał fałszerzy choćby złotówką.

Mam jednak małą prośbę do tych co kupili / nadziali się na nie. Moglibyście podesłać mi mailem (na [email protected]) zdjęcia w naturalnym świetle wraz z jego parametrami. Ciekawią mnie takie niuanse ;).