Mapa drogowa zbieracza monet

Jeżdżąc po Europie, w czasach gdy jeszcze nie było nawigacji, woziłem w samochodzie dwie mapy. Ogólną, rozkładaną i zalaminowaną mapę całej Europy oraz gruby, szczegółowy atlas z mapami fragmentarycznymi na poszczególnych kartach.
Mapę ogólną zawsze miałem i nadal mam pod ręką. Od niej zaczynała się każda podroż i do niej często sięgałem na rozjazdach. Czasami, w razie potrzeby wyciągałem również szczegółowy atlas, ale najczęściej, gdy już ogólna mapa doprowadziła mnie do celu, to na miejscu dokupowałem szczegółowy plan tegoż miejsca. Do swobodnego poruszania się po górach, czy miejskich ulicach nie używa się mapy ogólnej, bo są ku temu lepsze, szczegółowe opracowania danego terenu.
Ale patrząc odwrotnie – czy ktoś wyobraża sobie zaplanowanie podróży z jednego krańca Europy na drugi przy użyciu szczegółowych map o dokładności planu miasta ?
Próbuje to sobie uzmysłowić, ale jakoś nie mogę 😉 ! Pewnie się da, ale to byłaby straszna mordęga. Mam wrażenie, że podobnie ma się sprawa również przy zgłębianiu tajników numizmatyki.

Łatwo się zaczyna

Najczęściej od zbierania współczesnych emisji okolicznościowych, odkładania monet z innych krajów pozostałych po wycieczkach, zbierania pozostałości po przodkach poniewierających się po kątach itp. To przychodzi zupełnie naturalnie, tak jak poruszanie po własnym podwórku, czy najbliższej okolicy. Jeśli ktoś połknie bakcyla to w sposób naturalny będzie też chciał zapuszczać się coraz dalej i dalej… stare monety kuszą tak samo jak egzotyczne kraje, ale są jednocześnie obce i nieznane.

Potrzebny jest dobry przewodnik

Żyjemy w nowoczesnych czasach, mamy do dyspozycji telefon, internet itp. Dzwonimy więc do doświadczonego podróżnika. On mapę ogólną ma już w głowie i zna ją na pamięć. Po pomoc sięga tylko do szczegółowych opracowań wybranych obszarów. Taki też przekaz zapewne skieruje on do pytającego nowicjusza.

Rozpatrzmy tę scenę więc na przykładzie polskiej numizmatyki. Nowicjusz zapewne usłyszy „Musisz sobie kupić Kopickiego, Kurpiewskiego, Kamińskiego … no i jeszcze Czapski, Gumowski, Iger, Plage … no i oczywiście WNA, WN, BN bo tam są też przydatne opracowania … katalogi aukcyjne też są niezbędne… uff, sporo tego 😉

Biedny nowicjusz obarczony stosem „szczegółowych map” próbuje zaplanować swoją nową, daleką podróż. Szybko pada jednak bezsilny i kompletnie zagubiony. Przecież ma tyle świetnych, najlepszych w swojej klasie narzędzi, ale nie jest w stanie się w nich połapać! Nie wie gdzie jest, ani dokąd idzie. Traci pieniądze i czas, ale nie posuwa się do przodu. Zapewne niebawem zawróci zniechęcony i usiądzie za biurkiem z przekonaniem, że to nie dla niego, i że się do tego nie nadaje… tak się zakończy to, co mogło być piękną przygodą.

A mogło być zupełnie inaczej

Mógł wziąć do kieszeni prostą i przejrzystą mapę ogólną. Wyruszyłby z nią w nieznane, podczas wędrówki zatrzymując się w różnych miejscach i „próbując” ich. Jeśli któreś przypadnie mu bardziej do gustu może w nim zostać na dłużej… Kupi dokładny plan, a wkrótce nawet zacząć samodzielnie odkrywać rzeczy w nim nie oznaczone. W takim miejscu może osiąść na stałe. Może również spędzić w nim trochę czasu, a poznawszy je dobrze wyruszyć w nową podróż w nieznane. Mapa ogólna znów się przyda 😉

Co mnie natchnęło do tej pisaniny

Otóż powód był prozaiczny w postaci nowo-wydanego, kieszonkowego Katalogu Monet Polskich 1545-1586 i 1622-1864 Janusza Parchimowicza.
Uff… dobrze, że to tylko pisze, a nie mówią na głos w towarzystwie „starych wyjadaczy” numizmatycznych. Pierwsze co, to popatrzyliby na mnie podejrzliwie, czy aby na pewno wszystko ze mną dobrze ? Czy nie wypiłem za dużo ? Posypały by się komentarze typu … „Zwariowałeś … Co to za katalog … To się do niczego nie nadaje … Jak można całego Poniatowskiego i to wraz z próbami i zdjęciami zawrzeć na 37 stronach formatu niewiele większego od typowej pocztówki ! Co tam Poniatowski, a Jan Kazimierz ? itd. itp.” Nie ma się co dziwić takim komentarzom, to tak jakby taternikom pokazać mapy z atlasu szkolnego.

Do nauki atlas szkolny jest najlepszy

Katalog wpadł mi w ręce około tydzień temu. Spodobał mi się i ujrzałem w nim potencjał. Już wtedy miałem ochotę siąść do pisania tej „recenzji”. Powstrzymałem się jednak, gdyż pomyślałem, że zanim go zareklamuje, to powinniśmy wprowadzić go do swojej oferty. Nie wprowadzimy go jednak… Poniekąd tego żałuje, ale „matematyka nie kłamie”. Wydawca daje tak małe marże handlowe przy dystrybucji tej pozycji, że przy naszym modelu działania jest to po prostu nieopłacalne.

Katalog Monet Polskich 1545-86 i 1633-1864

Zdecydowanie polecam go jako wygodną „mapę drogową” do ogólnego rozeznanie się w monetach Polskich królewskiej.
Wyrazy uznania dla autora, który w sposób logiczny i przejrzysty był w stanie usystematyzować ten obszerny materiał. Owszem sporo tu uogólnień, ale to jednak niezbędny kompromis do tego, aby zbytnia szczegółowość nie zaciemniała obrazu całości.

Posługując się tym katalogiem można sobie po porostu zidentyfikować i kupić orta, szeląga czy trojaka, a jak po tych pierwszych zakupach kogoś zafascynują trojaki to dopiero niezbędny stanie się specjalizowany katalog na nie… Więc jeśli ktoś zbiera współczesne monety, a na Starą Polskę zerka tylko nieśmiało, nie wiedząc jak się do niej zabrać to zdecydowanie polecam zacząć właśnie od tego katalogu.

Temat stanie się prostszy niż to się może wydawać. Proszę się nie przejmować komentarzami typu „To nic nie warta pozycja…”. To fakt, że nawet przy niewielkim stopniu zaawansowania, szczególnie w okresie poniżej Poniatowskiego szybko przestanie on wystarczać, ale na początek moim zdaniem nie ma obecnie nic lepszego !

Podsumowanie

Nie jest to post sponsorowany. Nikt mi nie zapłacił za jego napisanie. Nie mam żadnych doraźnych korzyści materialnych z jego publikacji tutaj. Książka ta nie jest dostępna w naszej ofercie 😉
Pisząc go chciałem tylko pokazać łatwo dostępne narzędzie do rozpoczęcia podróży w świat monet Starej Polski. Najprostsze rozwiązania bywają najlepsze.

Wpis ten pochodzi z naszego profilu na Facebook tutaj, gdzie pierwotnie został opublikowany. Ze względu na trudność w dotarciu do starych wpisów Facebook postanowiliśmy zarchiwizować go również na blogu. Jest to jednocześnie pierwszy wpis z planowanego przez nas cyklu recenzji literatury numizmatycznej.

Przykładowe strony